wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 2



Ubrana w czarną sukienkę w kwiaty, sięgającą mi do kolan, którą dostałam od rodziców na osiemnaste urodziny, zeszłam na dół zrobić sobie śniadanie. W połowie schodów dobiegł do moich nozdrzy zapach jedzenia...Ana.

-Hej- rzuciłam do dziewczyny po wejściu do kuchni. Następnie nałożyłam na talerz dwa naleśniki, przygotowane przez Ane.

-Hej. Gdzie wczoraj byłaś, strasznie długo cię nie było, martwiłam się, mogłaś zadzwonić.- To mile ze An się o mnie martwi, jest dla mnie jak rodzona siostra, której nigdy nie miałam. A w dodatku świetnie gotuje takiej dziewczyny, to ze świecą szukać. Ja niestety posiadam dwie lewe ręce do gotowania i prędzej coś spale niż ugotuje. Cóż taki już mój urok.

- Echh mieszkam tu od urodzenia, a jakoś wczoraj tak wyszło ze się zgubiłam i telefon mi padł.- Ana parsknęła cicho i zjadła kawałek jedzenia.- jakby co idę do Spencera, pogadać na temat urlopu.
Spencer, to mój pracodawca trochę dziwny, ale da się wytrzymać. Po dłuższym zapoznaniu można stwierdzić ze jest nawet miły. Nawet.

- Jasne.
Odłożyłam talerz do zmywarki i ruszyłam w stronę drzwi. Nałożyłam na stopy tenisówki i wyszłam z domu krzycząc do An krótkie 'pa'.

**

Super spóźnię się, genialnie. Czy te autobusy zawsze muszą się spóźniać? Kolejna podróż przez park, ale się cieszę. Powoli przemierzałam alejki co chwilę sprawdzając, która godzina. Powinnam być już u Spencera, cóż nie jest to moja wina.
1…2…Bomba- mój dźwięk zawiadomień, oryginalny. Oznaczający nadejście wiadomości. Wyciągnęłam telefon nadal idąc i zaczęłam czytać treść wiadomości. Uch...kolejny SMS z treścią, iż, jeśli do nich napisze wezmę udział w loterii pieniężnej . Strata czasu i pieniędzy, mam ważniejsze wydatki.
Mocne szarpniecie za ramię.
Mimowolnie  zamknęłam powieki, a komórka którą trzymałam w ręce upadła na beton. Co, to miało być i dlaczego ktoś mnie szarpie? 

-Pacz jak chodzisz.- powiedział chłopak, który uratował mnie od wejść pod pędzący samochód. Jego głos uderzył prosto w moje serce, a dech uwiązł mi w piersi, to nie możliwe, żeby po trzech latach wrócił do Londynu. To nie może być prawda. Nie teraz gdy prawie wszystko sobie poukładałam. 
Podniosłam wzrok.

Stał przede mną ubrany w skórzaną kurtkę i czarne rurki. Włosy jak zwykle postawione na żel dodające mu męskości. Kochałam wplatać w nie palce i się nimi bawić. A jego cudowne brązowe oczy wpatrywały się w każdy mój najmniejszy ruch. Kiedyś był ważna osoba w moim życiu, lecz przez te trzy lata wiele się pomieniało i stał się dla mnie ''nieznajomym'', osoba którą mijam i nie zwracam na niej najmniejszej uwagi.

- ...Dzięki- Odebrało mi mowę.  Nie byłam pewna co robić więc czym prędzej podniosłam telefon z chodnika i szybko uciekłam od ,,nieznajomego,,. Nie próbował mnie zatrzymywać, gdyż wiedział, że zaprzepaścił swoją szansę już dawno temu lub po prostu nie chciał.



'- Pośpiesz się!- usłyszała krzyk z dołu. Pogładziła sukienkę rękoma i ruszyła po schodach do ukochanego, który był dla niej wszystkim. Była, to ich druga rocznica, byli, że sobą dwa lata, a ich miłość była coraz, to większa. 
  Niepewnie stanęła przed oszołomionym chłopakiem i uśmiechnęła się nieśmiało. 
 Chłopak szybko porwał ją w ramiona i obkręcił kilka razy śmiejąc się wraz z ukochaną. Był szczęśliwy, że ma dziewczynę, która była całym jego światem. Krucha i strachliwa dziewczyna miała już swojego bohatera, dla którego zrobiła, by wszystko, podobnie jak i on.
- Wyglądasz ślicznie, myszko- uśmiechnęła się promienie na usłyszane słowa i pocałowała Mulata.'

Na samo wspomnienie ich drugiej rocznicy po jej policzku spłynęła łza, która szybko wyparła rękawem bluzy. Nie chciała płakać nie teraz, musiała być silna. Nie mogła przywoływać niechcianych myśli i wspomnień.



?*?

Zatrzasnęłam drzwi do mieszkania i ruszyłam w stronę salonu, w którym słychać było głośne śmiechy. An bawiła się wraz z dwójka dzieci, którymi się opiekowała, pod nieobecność naszych sąsiadów. W pokoju znajdował się jeszcze chłopak An- Niall. Pasowali do siebie pod każdym względem byli chyba najsłodszą parą jaką w życiu widziałam.

- Hej, dostałam urlop- krzyknęłam. Mały Leon od razu ruszył w moją stronę i wystawił ręce . Podniosłam chłopczyka i pocałowałam w rozgrzany policzek. Zaśmiał się z mojego zachowania wystawił swoje ząbi w uroczym uśmiechu.

-Część- powiedzieli Niall i An jednocześnie. Na kolanach dziewczyny siedziała mał, a blondynka cieszący swoją lalkę i uśmiechając się w moja stronę.


'Siedziała na ławce w parku i przyglądała się dzieciom bawiącym się na placu zabaw. Niektóre z nich zjeżdżały ze zjeżdżalni inne kłóciły się o łopatkę, która kopały w piaskownicy, a jeszcze inne biegały dookoła i śmiały się w niebo glosy. Momentalnie uśmiechnęła się na ten widok.
-Za parę lat, to nasze dzieci będą bawić się na tym placu zabaw- usłyszała dobrze znany głos, a w sercu zrobiło jej się cieplej.
Odwróciła głowę w bok i ujrzała swojego chłopaka uśmiechającego się od ucha do ucha.
- Obiecujesz?- zapytała nie dowierzając, że chłopak myśli o ich wspólnej przyszłości.
-Osobiście tego dopilnuje.- powiedział, po czym jego miękkie wargi dotknęły jej.'




Kolejne wspomnienie, które napłynęło do mojego umysłu. Każda głupia rzecz mi się z, nim kojarzy. Gdy jest już dobrze wszystko musi się spieprzyć.

Dlaczego mnie opuścił? Mieliśmy stworzyć razem rodzinę. Mieliśmy żyć długo i szczęśliwie.
  To wszystko dzieje się tylko w bajkach . Wszystkie jego obietnice były jednym wielkim kłamstwem. Dlaczego byłam taka głupia i dałam się nabrać?
          ,,Głupia, głupia, głupia...''

-Eve, słuchasz nas? Eve?- dopiero teraz zorientowałem się, że An wraz z Niallem co do mnie mówili. Jednak ją pogrążyła się w myślach i nie zwracałam na, to najmniejszej uwagi.

-Przepraszam, zamyśliłam się. O czym rozmawialiście?

-Skoro Spencer dał ci ten urlop, to może wybierzemy się nad jezioro na parę dni?- zaproponowała.
Był, to bardzo dobry pomysł, aby odreagować po spotkaniu z chłopakiem i odpocząć od powracających wspomnień.

- Jasne- powiedziałam. Wzięłam do ręki zabawkę leżąca na podłodze i zaczęłam bawić się z Leonem.
Przy okazji zauważyłam zaciekawiony wzrok przyjaciółki. Kurde. Musiała się domyślić, że coś jest nie tak.

'Nie pytaj, nie pytaj, nie...'

- Coś się stało?- zapytała i popatrzyła na mnie z zaciekawieniem wymalowanym w oczach.

'Wszystko jest ok, tylko po trzech latach spotkałam chłopaka, który mnie zostawił. Jest dobrze.'

- Nie, wszystko w porządku- 'Nie ładnie kłamać' tak nie ma to, jak wesprzeć się w duchu. Cóż kolejne kłamstwo do mojej licznej kolekcji. 

- Źle wyglądasz- odezwał się Niall. Spojrzałam w kierunku chłopaka, a w jego oczach zauważyłam troskę.
Super niech wszyscy się nade mną litują.

- Dzięki za komplement. Idę się położyć głową mnie boli- uśmiechnęłam się sztucznie  i wyminęłam bawiące się dzieci.

Weszłam do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko. Chciałabym zasnąć, lecz wszystkie wydarzenia związane z chłopakiem rzeczy tworzą w mojej głowie mieszankę wybuchową. Obrazek na ścianie, który na mnie namalował, nasze wspólne zdjęcie, album z naszymi zdjęciami, wszystko mi o nim przypomina. Wiele razy chciałam pozbyć się tych rzeczy, lecz jakąś dziwna moc mi tego zabraniała i nadal zabrania. Spróbowałabym wszystkiego, żeby zapomnieć o chłopaku, ale nie mogę nadal go kocham. Cholernie kocham i to mnie wykańcza.

*Parę godzin później*
Państwo Bell zabrali już dwójkę swoich dzieci, gdyż zrobiło się późno. Niall z Ana poszli spać, a ja próbuje usunąć, lecz mi, to nie wychodzi.
  Wyszłam na balkon, aby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.
 Z uwaga przyglądałam się różnym formacja na niebie i pełni księżyca.
Zawsze z moimi rodzicami oglądaliśmy gwiazdy oczekując tej jednej- spadającej, aby wypowiedzieć swoje najskrytsze marzenie.

'- Pomyśl życzenie- powiedział chłopak do ukochanej wskazując jej na niebie spadającą gwiazdę.
Czego mogła chcieć miała kochającego chłopaka, rodzinę, oddanych przyjaciół. Miała wszystko, co do szczęścia potrzebne. Jednak w myślach wypowiedziała skryte marzenie.
Skinęła głową w stronę chłopaka, oznajmiając, że już to zrobiła.
-Co pomyślałaś? Coś o nas? - zapytał z wyraźną ciekawością w głosie i szerokim uśmiechem na twarzy, gdy dziewczyna lekko się zarumieniła- Na pewno coś i nas, widzę, to w twoich oczach. Powiedz.- dziewczyna pokiwała przecząco głową.- I tak, to z ciebie wyciągnę- oznajmił z pewnością w głosie.
- I tak ci nie powiem- uśmiechnęła się promienie i zwycięsko.
-Będziesz czegoś chciała- mruknął i udał obdarzonego.
-To Ty zawsze czegoś chcesz- wytknęła i pocałowała chłopaka co ten ochoczo odwzajemnił.

,,Chcę żyć długo i szczęśliwie wraz Z miłością mojego życia,,'

Spadające gwiazdy, spełniające marzenia większej bredni, świat nie słyszał, chociaż może spełniają marzenia wszystkim oprócz mnie. Mam w życiu wielkiego pecha.
Miałam żyć szczęśliwie z miłością mojego życia, która od tak zostawiła mnie bez słowa. Cudowne życie. Zawsze myślałam, że moje życie będzie przepełnione szczęściem i miłością. Myliłam się i to bardzo.
Dochodziła północ, a ją jak głupia stałam na balkonie i wpatrywałam się w przestrzeń przede mną.Gdy nagle  podjechało auto, było zadziwiająco znajome.
   Wtem z samochodu wysiadała jakąś postać stanęła naprzeciwko naszego popatrzyła w stronę okna, w którym stałam. Szybko wrzuciła coś do skrzynki na listy i czym prędzej odjechała. Co się dzieję? Kto, to był? I co jest w mojej skrzynce?

czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział 1

Londyn, 28.06.2012r
  Dookoła było zadziwiająco ciemno, jedyną rzeczą, która świeciła był księżyc, oddalony o miliardy kilometrów od ziemi. Nawet gwiazdy pochowały się przed mrokiem panójącym na ziemi. W Londynie rzadko możnabyło spotkać na ulicach aż taką ciemność. Alejkami w parku przechadzała się właśnie młoda osiemnastolatka, która postanowiła się dotlenić i wyjść na spacer, lecz niewiedziała, że ktoś ją obserwuje, śledzi. Mężczyzna około trzydziestki ukrywał się za starym dębem i przyglądał się poczynaniom nastolatki, dowiedział się gdzie mnieszka i chciał zemścić się na jej byłym chłopaku.

Strasznie ciemno. 
Och, jaka ja jestem głupia, zachęciło mi się spacerów jakbym nie mogła poleżeć na kanapie z książką w ręku i okularach na nosie jak normalny człowiek . 
Gdzie ją w ogóle jestem? 
Drzewa. 
Drzewa. 
Wszędzie te głupie drzewa. O, ile dobrze się orientuję w okolicy mojego domu nie ma drzew, więc skąd się nagle wzięły!? Wyciągnęłam 
telefon z przedniej kieszeni spodni. 
Przeciągnęłam palcem po ekranie i odblokowałam urządzenie. 
Nie ma zasięgu. 
Nie ma oświetlenia. 
Po prostu raj na ziemi . Głupi spacer. 
Tak, to jest jak się nie słucha mamy, gdy mówi na temat wychodzenia wieczorem i niebezpieczeństwie jakie panuje nocą w Londynie. 
Wszystko wskazywało na to , że jestem w lesie bądź parku, w którym nie ma lamp. Och, jak ją nienawidzę ciemność. 
Szelest. 
Ruch liści. 
Uciekaj puki możesz, a nie stój w miejscu. Lekko odwróciłam głowę . Obok drzewa z lewej strony coś się poruszyło. 
Nie minęło parę sekund, a tajemnicza postać zaczęła zmierzać w moim kierunku. 
~ Nie dobrze, źle koszmarnie już po mnie.- powoli w moim organizmie zaczął wzrastać strach i niepokój. Czy to mogły być moje ostatnie minuty życia? 
Przyspieszyłam kroku. 
Moją uwagę przykuła tablica informacyjna, poświęciłam telefonem w miejscu, gdzie powinna znajdować się nazwa... Park Wild West. Codziennie koło niego zmierzam, gdy idę do sklepu i pracy, jak mogłam zapomnieć. Wszystko zapewne spowodował strach za bardzo się bałam, żeby myśleć racjonalnie. 
Od parku do domu dzieliła mnie jedną ulica. Niedaleko, kilkanaście kroków i będę bezpieczna. 
Do moich uszu doszedł dzwięk przyśpieszonych kroków. Odwróciłam głowę i zauważyłam postać, która była jest coraz bliżej mnie . 
Moje szybsze kroki zmieniłam w trucht. 
Kilka kroków. 
Otworzyłam bramę, cud, że jej nie zamykam, jest to strasznie męczące zajęcie. Niestety, jestem bardzo leniwą osobą i nie chce mi się wykonywać zbędnych czynności. 
Sprintem dobiegam do dębowych drzwi. Pociągnęłam za klamkę, lecz okazało się, że jest zamknięte. Szybko wygrzebałam klucze z torebki i wsadziłam do dziurki, aby móc wejść do środka. 
Z impetem zamknęłam drzwi i zjechałam po drewnianej powierzchni. Nigdy więcej nie idę sama na spacer wieczorem. Nigdy. 
Przyłożyłam rękę do miejsca, gdzie znajduje się serce i próbowałam unormować przyspieszony oddech. Powoli odepchnęłam się od drzwi i wstałam. 
Ruszyłam w stronę swojego pokoju, wzięłam przy okazji pidżamę leżąca na krześle i weszłam do łazienki znajdującej się w pokoju. 
Zamknęłam drzwi, ściągnęłam z siebie ubrania i wyszłam pod prysznic. 
Odkręciłam kurek z ciepłą wodą i rozkoszowałam ciepłymi strumieniami spływającymi po moim ciele. Nałożyłam szampon na głowe i dokładnie wtarłam w mokre włosy.
Wraz z woda spływały moje wszystkie zmartwienia związane z osobą, która mnie śledziła i doprowadziła do stanu zaniepokojenia o swoje bezpieczeństwo.
Znając życie był to jakiś psychopata lub gwałciciel, który chcał się mną zabawić lub zabić i zakopać w lesie czy ogródku.
Tak przecież to Londyn, a ty pełno  ludzi, którzy czekają na zabłąkane 'owieczki', którymi są głupie nastolatki chodzące po nocach, które czesto są pijane i nie zdają sobie świadomości  tego co robią.
'Należysz do nich'- nie ma to, jak dodać sobie otuchy w myślach. 
Po paru minutach wyszłam z parującej kabiny. 
dokładnie wytarłam się niebieskim, puszystym ręcznikiem, po czym założyłam pidżamę składającą się z niebieskich, krótkich spodenek i białej koszulki z napisem 'I love sleep'. 
Rzuciłam się na dwu osobowe łóżko, które było niewyobrażalnie wygodne, a miało już swoje lata. Następnie przykryłam kołdrą.
  Często gdy szłam do pracy czułam na sobie czyiś wzrok, tak jakby ktoś mnie śledził, lecz nigdy nie zwracałam ta to uwagi. Wkońcu mógł to być jakiś przechodzień, normalny człowiek, który gdzieś zmierzał. Wydarzenia z dziśejszego dnia uświadomiły mnie, że to wcale nie musiała być jakaś staruszka, tylko jakiś porywacz lub gwałciciel, który ma coś do mnie.
 Chwyciłam iPhone leżącego na szafce nocnej i odblokowałam rysując literkę L, zawsze warto zabezbieczyć swój sprzęt przed młodszymi braćmi.
Na ekranie pojawiło się okienko z wiadomością tekstową, na którą odrazu kliknęłam . 

Nieznany numer. 
Nieładnie uciekać wiedz, że i  tak cię drowie. 
Ps. Do zobaczenia...niebawem 

                             -Twój koszmar 

Po przeczytaniu wiadomości trochę się zdziwiłam i zaniepokoiłam. Skąd ktoś ma mój numer telefonu? 
Co miał znaczyć ten podpis "Twój koszmar''? 
'Nieładnie uciekać'- pierwsze skojarzenie- chłopak z parku.
Nigdy w życiu nie miałam wrogów, byłam i jestem  dobrą dziewczyną, która chętnie pomaga innym, gdy mają jakieś kłopoty. Nie skrzywdziłabym nawet muchy.
Zawsze pomagałam młodszym i  starszym, miałam dużo przyjaciół, więc o co chodzi z tą wiadomością? 
 Z nerwów telefon, który trzymałam upadł na podłoge, a jego szybka lekko się z biła, przez co na ekranie pojawiły się pęknięcia. Głupie telefony dotykowe, tylko upadnie a już zbije się szybka.
Chociaż może całe to zajście w parku mogło być nieporozumieniem, w końcu ktoś może się śpieszył i mnie nastraszył. Wiadomość, którą otrzymałam mogła być do kogoś innego.
Tylko kto wysyła komuś podpis 'Twój koszmar'?
To tylko zwykle nieporozumienie, nie ma co panikować. 
Z potokiem myśli o dzisiejszym, dziwnym dniu zasnęłam. 
Myślałam, że jutrzejszy dzień będzie normalny- myliłam się. 
                                                               Oni wrócili.

*******
Czytasz+Komentujesz= Sprawiasz mi przyjemność i radość :-) 

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Prolog

Za rzeką Tamizą i wysokimi wieżowcami
mieszkała sobie pewna młoda dziewczyna.
Wszyscy w mieście uważali ją za piękna i
wstydliwą osóbkę bojącą się własnego cienia.
Lśniące brązowe włosy były lekko kręcone co
dodawało jej uroku. Drobna postura, niski wzrost
świetnie do niej pasowały i przyciągały wzrok
większości przechodnich.
Ludzie chcieli ją lepiej poznać, zaprzyjaźnić się,
lecz bała się. Robiąc jeden zły ruch mogła
zniszczyć to, co mogłoby powstać. Nie chciała
zaangażować się w to, co stałoby się fikcją .
Miłość i przyjaźń już dla niej nie istniały. To
wszystko było wymysłem wyobraźni każdego
człowieka. Miłość raz ją zdradziła.

'- Dlaczego?- myślała rozdrażniona dziewczyna,
a po jej policzkach spływały liczne łzy.
- Tak będzie lepiej- odpowiedział, lecz
dziewczyna usłyszała w jego głosie lekką
obojętność i smutek.
- To, że będzie lepiej... nie oznacza, że będzie
dobrze.- odpowiedziała krztusząc się łzami, nie
miała już na nic siły. Chciała, żeby ramiona
chłopaka oplotły ją w pasie, a on wyszeptał, że to
wszystko jest żartem.
- Po prostu zapomnij o mnie, o nas , o wszystkim
co nas łączyło.'

To wszystko przytrafiło się wyjątkowej
dziewczynie z wielkim sercem.

*        *******************          *
Witam, wszystkich, którzy weszli na tego bloga.
        
Blog z udziałem chłopaków 
       z One Direction.
                   W tym opowiadaniu nie są.           
             zespołem.

Szablon by S1K