Ubrana w czarną sukienkę w kwiaty, sięgającą mi do kolan, którą dostałam od rodziców na osiemnaste urodziny, zeszłam na dół zrobić sobie śniadanie. W połowie schodów dobiegł do moich nozdrzy zapach jedzenia...Ana.
-Hej- rzuciłam do dziewczyny po wejściu do kuchni. Następnie nałożyłam na talerz dwa naleśniki, przygotowane przez Ane.
-Hej. Gdzie wczoraj byłaś, strasznie długo cię nie było, martwiłam się, mogłaś zadzwonić.- To mile ze An się o mnie martwi, jest dla mnie jak rodzona siostra, której nigdy nie miałam. A w dodatku świetnie gotuje takiej dziewczyny, to ze świecą szukać. Ja niestety posiadam dwie lewe ręce do gotowania i prędzej coś spale niż ugotuje. Cóż taki już mój urok.
- Echh mieszkam tu od urodzenia, a jakoś wczoraj tak wyszło ze się zgubiłam i telefon mi padł.- Ana parsknęła cicho i zjadła kawałek jedzenia.- jakby co idę do Spencera, pogadać na temat urlopu.
Spencer, to mój pracodawca trochę dziwny, ale da się wytrzymać. Po dłuższym zapoznaniu można stwierdzić ze jest nawet miły. Nawet.
- Jasne.
Odłożyłam talerz do zmywarki i ruszyłam w stronę drzwi. Nałożyłam na stopy tenisówki i wyszłam z domu krzycząc do An krótkie 'pa'.
**
Super spóźnię się, genialnie. Czy te autobusy zawsze muszą się spóźniać? Kolejna podróż przez park, ale się cieszę. Powoli przemierzałam alejki co chwilę sprawdzając, która godzina. Powinnam być już u Spencera, cóż nie jest to moja wina.
1…2…Bomba- mój dźwięk zawiadomień, oryginalny. Oznaczający nadejście wiadomości. Wyciągnęłam telefon nadal idąc i zaczęłam czytać treść wiadomości. Uch...kolejny SMS z treścią, iż, jeśli do nich napisze wezmę udział w loterii pieniężnej . Strata czasu i pieniędzy, mam ważniejsze wydatki.
Mocne szarpniecie za ramię.
Mimowolnie zamknęłam powieki, a komórka którą trzymałam w ręce upadła na beton. Co, to miało być i dlaczego ktoś mnie szarpie?
-Pacz jak chodzisz.- powiedział chłopak, który uratował mnie od wejść pod pędzący samochód. Jego głos uderzył prosto w moje serce, a dech uwiązł mi w piersi, to nie możliwe, żeby po trzech latach wrócił do Londynu. To nie może być prawda. Nie teraz gdy prawie wszystko sobie poukładałam.
Podniosłam wzrok.
Stał przede mną ubrany w skórzaną kurtkę i czarne rurki. Włosy jak zwykle postawione na żel dodające mu męskości. Kochałam wplatać w nie palce i się nimi bawić. A jego cudowne brązowe oczy wpatrywały się w każdy mój najmniejszy ruch. Kiedyś był ważna osoba w moim życiu, lecz przez te trzy lata wiele się pomieniało i stał się dla mnie ''nieznajomym'', osoba którą mijam i nie zwracam na niej najmniejszej uwagi.
- ...Dzięki- Odebrało mi mowę. Nie byłam pewna co robić więc czym prędzej podniosłam telefon z chodnika i szybko uciekłam od ,,nieznajomego,,. Nie próbował mnie zatrzymywać, gdyż wiedział, że zaprzepaścił swoją szansę już dawno temu lub po prostu nie chciał.
'- Pośpiesz się!- usłyszała krzyk z dołu. Pogładziła sukienkę rękoma i ruszyła po schodach do ukochanego, który był dla niej wszystkim. Była, to ich druga rocznica, byli, że sobą dwa lata, a ich miłość była coraz, to większa.
Niepewnie stanęła przed oszołomionym chłopakiem i uśmiechnęła się nieśmiało.
Chłopak szybko porwał ją w ramiona i obkręcił kilka razy śmiejąc się wraz z ukochaną. Był szczęśliwy, że ma dziewczynę, która była całym jego światem. Krucha i strachliwa dziewczyna miała już swojego bohatera, dla którego zrobiła, by wszystko, podobnie jak i on.
- Wyglądasz ślicznie, myszko- uśmiechnęła się promienie na usłyszane słowa i pocałowała Mulata.'
Na samo wspomnienie ich drugiej rocznicy po jej policzku spłynęła łza, która szybko wyparła rękawem bluzy. Nie chciała płakać nie teraz, musiała być silna. Nie mogła przywoływać niechcianych myśli i wspomnień.
?*?
Zatrzasnęłam drzwi do mieszkania i ruszyłam w stronę salonu, w którym słychać było głośne śmiechy. An bawiła się wraz z dwójka dzieci, którymi się opiekowała, pod nieobecność naszych sąsiadów. W pokoju znajdował się jeszcze chłopak An- Niall. Pasowali do siebie pod każdym względem byli chyba najsłodszą parą jaką w życiu widziałam.
- Hej, dostałam urlop- krzyknęłam. Mały Leon od razu ruszył w moją stronę i wystawił ręce . Podniosłam chłopczyka i pocałowałam w rozgrzany policzek. Zaśmiał się z mojego zachowania wystawił swoje ząbi w uroczym uśmiechu.
-Część- powiedzieli Niall i An jednocześnie. Na kolanach dziewczyny siedziała mał, a blondynka cieszący swoją lalkę i uśmiechając się w moja stronę.
'Siedziała na ławce w parku i przyglądała się dzieciom bawiącym się na placu zabaw. Niektóre z nich zjeżdżały ze zjeżdżalni inne kłóciły się o łopatkę, która kopały w piaskownicy, a jeszcze inne biegały dookoła i śmiały się w niebo glosy. Momentalnie uśmiechnęła się na ten widok.
-Za parę lat, to nasze dzieci będą bawić się na tym placu zabaw- usłyszała dobrze znany głos, a w sercu zrobiło jej się cieplej.
Odwróciła głowę w bok i ujrzała swojego chłopaka uśmiechającego się od ucha do ucha.
- Obiecujesz?- zapytała nie dowierzając, że chłopak myśli o ich wspólnej przyszłości.
-Osobiście tego dopilnuje.- powiedział, po czym jego miękkie wargi dotknęły jej.'
Kolejne wspomnienie, które napłynęło do mojego umysłu. Każda głupia rzecz mi się z, nim kojarzy. Gdy jest już dobrze wszystko musi się spieprzyć.
Dlaczego mnie opuścił? Mieliśmy stworzyć razem rodzinę. Mieliśmy żyć długo i szczęśliwie.
To wszystko dzieje się tylko w bajkach . Wszystkie jego obietnice były jednym wielkim kłamstwem. Dlaczego byłam taka głupia i dałam się nabrać?
,,Głupia, głupia, głupia...''
To wszystko dzieje się tylko w bajkach . Wszystkie jego obietnice były jednym wielkim kłamstwem. Dlaczego byłam taka głupia i dałam się nabrać?
,,Głupia, głupia, głupia...''
-Eve, słuchasz nas? Eve?- dopiero teraz zorientowałem się, że An wraz z Niallem co do mnie mówili. Jednak ją pogrążyła się w myślach i nie zwracałam na, to najmniejszej uwagi.
-Przepraszam, zamyśliłam się. O czym rozmawialiście?
-Skoro Spencer dał ci ten urlop, to może wybierzemy się nad jezioro na parę dni?- zaproponowała.
Był, to bardzo dobry pomysł, aby odreagować po spotkaniu z chłopakiem i odpocząć od powracających wspomnień.
- Jasne- powiedziałam. Wzięłam do ręki zabawkę leżąca na podłodze i zaczęłam bawić się z Leonem.
Przy okazji zauważyłam zaciekawiony wzrok przyjaciółki. Kurde. Musiała się domyślić, że coś jest nie tak.
'Nie pytaj, nie pytaj, nie...'
'Nie pytaj, nie pytaj, nie...'
- Coś się stało?- zapytała i popatrzyła na mnie z zaciekawieniem wymalowanym w oczach.
'Wszystko jest ok, tylko po trzech latach spotkałam chłopaka, który mnie zostawił. Jest dobrze.'
'Wszystko jest ok, tylko po trzech latach spotkałam chłopaka, który mnie zostawił. Jest dobrze.'
- Nie, wszystko w porządku- 'Nie ładnie kłamać' tak nie ma to, jak wesprzeć się w duchu. Cóż kolejne kłamstwo do mojej licznej kolekcji.
- Źle wyglądasz- odezwał się Niall. Spojrzałam w kierunku chłopaka, a w jego oczach zauważyłam troskę.
Super niech wszyscy się nade mną litują.
- Dzięki za komplement. Idę się położyć głową mnie boli- uśmiechnęłam się sztucznie i wyminęłam bawiące się dzieci.
Weszłam do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko. Chciałabym zasnąć, lecz wszystkie wydarzenia związane z chłopakiem rzeczy tworzą w mojej głowie mieszankę wybuchową. Obrazek na ścianie, który na mnie namalował, nasze wspólne zdjęcie, album z naszymi zdjęciami, wszystko mi o nim przypomina. Wiele razy chciałam pozbyć się tych rzeczy, lecz jakąś dziwna moc mi tego zabraniała i nadal zabrania. Spróbowałabym wszystkiego, żeby zapomnieć o chłopaku, ale nie mogę nadal go kocham. Cholernie kocham i to mnie wykańcza.
*Parę godzin później*
Państwo Bell zabrali już dwójkę swoich dzieci, gdyż zrobiło się późno. Niall z Ana poszli spać, a ja próbuje usunąć, lecz mi, to nie wychodzi.
Wyszłam na balkon, aby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.
Wyszłam na balkon, aby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.
Z uwaga przyglądałam się różnym formacja na niebie i pełni księżyca.
Zawsze z moimi rodzicami oglądaliśmy gwiazdy oczekując tej jednej- spadającej, aby wypowiedzieć swoje najskrytsze marzenie.
'- Pomyśl życzenie- powiedział chłopak do ukochanej wskazując jej na niebie spadającą gwiazdę.
Czego mogła chcieć miała kochającego chłopaka, rodzinę, oddanych przyjaciół. Miała wszystko, co do szczęścia potrzebne. Jednak w myślach wypowiedziała skryte marzenie.
Skinęła głową w stronę chłopaka, oznajmiając, że już to zrobiła.
-Co pomyślałaś? Coś o nas? - zapytał z wyraźną ciekawością w głosie i szerokim uśmiechem na twarzy, gdy dziewczyna lekko się zarumieniła- Na pewno coś i nas, widzę, to w twoich oczach. Powiedz.- dziewczyna pokiwała przecząco głową.- I tak, to z ciebie wyciągnę- oznajmił z pewnością w głosie.
- I tak ci nie powiem- uśmiechnęła się promienie i zwycięsko.
-Będziesz czegoś chciała- mruknął i udał obdarzonego.
-To Ty zawsze czegoś chcesz- wytknęła i pocałowała chłopaka co ten ochoczo odwzajemnił.
,,Chcę żyć długo i szczęśliwie wraz Z miłością mojego życia,,'
Spadające gwiazdy, spełniające marzenia większej bredni, świat nie słyszał, chociaż może spełniają marzenia wszystkim oprócz mnie. Mam w życiu wielkiego pecha.
Miałam żyć szczęśliwie z miłością mojego życia, która od tak zostawiła mnie bez słowa. Cudowne życie. Zawsze myślałam, że moje życie będzie przepełnione szczęściem i miłością. Myliłam się i to bardzo.
Dochodziła północ, a ją jak głupia stałam na balkonie i wpatrywałam się w przestrzeń przede mną.Gdy nagle podjechało auto, było zadziwiająco znajome.
Wtem z samochodu wysiadała jakąś postać stanęła naprzeciwko naszego popatrzyła w stronę okna, w którym stałam. Szybko wrzuciła coś do skrzynki na listy i czym prędzej odjechała. Co się dzieję? Kto, to był? I co jest w mojej skrzynce?